Jedziemy w sobotę na Cotopaxi? - zaproponowała Czeszka. (P)Olka nie wiedziała do końca co kryje się za kryptonimem "Cotopaxi", ale brzmiało to jak dobry plan na weekend. BŁĄD. Po dopiero tygodniowym pobycie w Ekwadorze i braku aklimatyzacji wysokościowej, plan Cotopaxi nie jest dobry. Ten plan nazywać się będzie Sorocze.

![]() |
z parkingu widać było schronisko- cel wspinaczki i lodowiec |

Do schroniska doszła po dwóch godzinach, wyczerpana jak nigdy. Regeneracji sił pomogła ciepła zupa, czekolada, herbata z liści koki (zakazana w Ekwadorze, ale kolega miał z Boliwii) i oddychanie...powolne, głębokie. Kiedy w głowie kręciło się tylko na tyle, że mogła iść nie tracąc równowagi i kiedy przestała bladością straszyć ludzi, zaczęła dalszą wspinaczkę, bo chciała dotrzeć do lodowca. Już był tak blisko, trochę poświęcenia i będzie mój - pomyślała.


Krzyki te były jednak zbyt radosne jak na poszukiwanie zgubionego oka i wkrótce dotarły do jej uszu słowa: "Śnieeeeeg"! Ludzie łapali małe płatki w ręce i pokazywali sobie delikatne gwiazdki. Hmm, faktycznie padało, ale był to raczej taki śnieg listopadowy, pół na pół z deszczem i rzadkie płatki od razu się topiły. Jednak w Ekwadorze śnieg możesz zobaczyć jedynie na takich wysokościach, więc dla większości z obecnych ludzi, był to pierwszy raz w życiu kiedy widzieli spadający z nieba biały puch. Więc i radość była duża. (P)Olka większą radość miała, jak minąwszy jeden z zakrętów, wyłonił się przed nią lodowiec.

Mimo chmur i niedoskonałej przejrzystości, widok był wart przecierpienia wszystkich symptomów sorocze. Lód pięknie kontrastował z czerwoną skałą. Szacunek dla natury -stwierdziła z pokorą (P)Olka i poszła pochodzić po tym największym jakie w życiu widziała lodowisku.
Zejście w dół było dużo przyjemniejsze, z każdym metrem mieli więcej energii, więcej tlenu. Ale soroche nie daje o sobie łatwo zapomnieć i trzyma jeszcze do 5 godzin po pobycie na takich wysokościach.

Aby dojść do szczytu wulkanu i spojrzeć kraterowi w zęby, trzeba mieć przeszkolenie i odpowiedni sprzęt. I nauczyć się oswajać każdy pokonywany metr. To jeszcze przed (P)Olką. Póki co była szczęśliwa, że była ponad chmurami, na prawie 5 tys. metrów nad poziomem morza i cieszyła się jak dziecko, że po raz pierwszy w życiu widzi lodowiec.
Absolutne love :))))
OdpowiedzUsuńA ja love you :)
OdpowiedzUsuńCotopaxi nie jest 6-tysięcznikiem. Brakuje mu ponad 100m wysokości do 6 tysięcy.
OdpowiedzUsuń