Równikowe słońce

Weekend byl cieply, ale nie goracy. Czesciowe zachmurzenie, wiatr umiarkowany, momentami chlodny. Jak to w gorach. Na termometrze dochodzilo do 20 stopni. Taki klimat zawsze przypomina (P)Olce polska wiosne. I tak jak w trakcie polskiej wiosny, (P)Olka wystawiala buzie do slonca, gdy tylko sie ono pojawialo. Tak milo delikatnie grzalo.

Dziwila sie Ekwadorczykom, ze nie podzielaja jej radosci z kazdego pojawiajacego sie promienia i chowaja sie za duzymi kapeluszami - sombreros albo spedzaja najmilsze popoludniowe godziny w zamknietych pomieszczeniach.

Ale jakis powod ku ich zachowaniu musial byc i (P)Olka miala go odkryc dopiero nastepnego dnia. I to odkryc doslownie na wlasnej skorze, gdy obudzila sie z pieczeniem lopatek, rak od lokcia do nadgarstkow i wszystkich innych czesci ciala, gdzie wiosenne ubranie nie docieralo. Poszla do lazienki, a z lusterka zerkal na nia rak, a nie (P)Olka.

No i wraz z rakiem na twarzy pojawilo sie olsnienie, ze Ekwadorczycy wcale nie przesadzaja mowiac ze ich slonce parzy. Nawet jak jest za chmura, nawet jak go prawie nie ma, to i tak prostopadle spadajace promienie znajda sposob, by do ciebie dotrzec. Im wyzej w gorach, tym na rowniku chlodniej i tym samym przybywa europejskich, bialych twarzy wystawionych ku niebu. I tak samo jak (P)Olka nastepnego dnia witaja sie z rakiem w lusterku i ida do apteki kupic krem z filtrem 100 UVB.

Ekwadorczycy (przede wszystkim mieszczuchy), mimo ze maja ciemniejsza karnacje niz statystyczna (P)Olka, maja w zwyczaju przy porannej toalecie nakladac na twarz filtr blokade, nawet jesli wybieraja sie tylko do swojej biurowej pracy i na swiezym powietrzu beda maksymalnie godzine.
Przeraza ich wizja bycia rakiem. Idac ulica zawsze wybieraja strone z cieniem, pozostawiajac strone nasloneczniona dla wszystkich gringos, ktorym przy temperaturze 20 stopni, nie przyszlo rzecz jasna do glowy posmarowac sie kremem. We wszystkich autobusach, nawet miejskich, sa zaslonki, a okulary przeciwsloneczne Ekwadorczycy maja zawsze przy sobie i wkladaja je juz od 8 rano (slonce jest tak wysoko jak w Europie o 12).

Ktoregos dnia (P)Olka przyszla do pracy szczesliwa, ze chwycila troche slonca i nabrala kolorkow. W Polsce w listopadzie wzbudzilaby zazdrosc swoimi zarumienionymi policzkami. Tutaj wszyscy jej wspolczuli i pytali gdzie sie tak spalila.

Madra rada:
Jadac do Ekwadoru, wez ze soba krem z filtrem, albo jeszcze lepiej oszczedz miejsce w plecaku i kup krem na miejscu. I nakladaj go codziennie, szczegolnie w Quito. Tutaj, ze wzgledu na polozenie na ponad 2800 m. n.p.m. nie czuc upalu, niekiedy jest wrecz chlodno, wiec bardzo kusi pospacerowac na sloncu w przerwie obiadowej. Ale wystarczy pol godziny takiej naslonecznionej uczty i wracasz do biura ze spalonym, jaskrawo rozowym...przedzialkiem na glowie. I niewazne czy jestem blondynem czy brunetem, taka krecha nikomu nie jest do twarzy.






1 komentarz:

  1. to jest kraj w ktorym ja i moje kremy blokady w koncu się odnajdziemy:)

    OdpowiedzUsuń