Wesele


Eleganckie zaproszenie przyszło 2 miesiące przed weselem. Zawierało krótki anonimowy cytat o miłości, pod którym rodzice zapraszają na ślub swoich dzieci. Potem te dzieci proszą gości o hojność i podają swój numer konta. Do zaproszenia załączona jest koperta z już wydrukowanym imieniem zapraszanego gościa. To do tej koperty wkładasz pieniądze lub wyciąg przelewu bankowego i bierzesz ze sobą na wesele.
Ślub miał się zacząć o szesnastej. (P)Olka od rana była podekscytowana, bo nigdy wcześniej nie była na ekwadorskim weselu. Ale na kwadrans przed ślubem, wciąż czekała w domu na kuzynki pana młodego, z którymi miała pojechać do kościoła. "I tak panna młoda pewnie jest jeszcze u fryzjera¨- skwitowały jak już siedzieli w samochodzie. To, że panna młoda spóźnia się na swój ślub nawet o godzinę to w Ekwadorze standard, dlatego goście nawet się nie starają przyjechać na czas. 
Tym razem ślub zaczął się z około 45-minutowym poślizgiem, a goście wpływali do kościoła jeszcze przez następną godzinę, a część w ogóle pojawiła się dopiero w sali balowej. 
Po uroczystości, rozpoczęła się sesja zdjęciowa przed ołtarzem. Młodzi i ksiądz, młodzi i rodzice, młodzi i wujkowie, młodzi i kuzyni - nawoływał fotograf. (P)Olka trafiła do ostatniej kategorii - "przyjaciele i inni".
- To co, jedziemy gdzieś na kawę i coś do zjedzenia?- zaproponowała kuzynka pana młodego zaraz po sesji.
(P)Olce burczało już w brzuchu, bo zwyczajowo nie najadała się przed weselem.
-A nie będzie zaraz kolacji na weselu?
-Nie, jedzenie będzie nie wcześniej niż za dwie godziny, zależy od planu, lepiej jedziemy. 
No to pojechali. Po godzinie (P)Olka zaczęła się nieco niecierpliwić. Była przekonana, że przyjadą już po kolacji i co gorsze, przegapi "PLAN", cokolwiek by się pod tym kryptonimem nie kryło. Ale martwiła się na zapas. Gdy po dwóch godzinach dotarli w końcu na salę balową, trafili na punkt pierwszy PLANU: życzenia. Zobaczyła długą kolejkę do państwa młodych. Goście stali bez kwiatów, ani prezentów, jedynie z małymi kopertami, które były załączone do zaproszenia. Życzenia trwają długo, bo gości na standardowym ekwadorskim weselu jest około 200 -300, a całuje się nie tylko nowożeńców, ale też ich rodziców. 
Drugi punkt planu to BRINDIS (toast). Najpierw mowę wygłosiła mama pana młodego, potem tata panny młodej, a następnie przyszła kolej na nowożeńców. 
Panna młoda mówiła przez mikrofon o tym, że właśnie spełniło się jej marzenie i że dziękuje wszystkim, a w szczególności: i tu wymienia siostry mamy i taty, które były dla niej takie ważne przez całe życie. Głos trochę drżał, ale generalnie Ekwadorczycy są dobrzy w publicznym przemawianiu. Gdy pan młody powiedział swoje, DJ ogłosił, że teraz nastąpi kolejny punkt imprezy...
Sesja zdjęciowa. Czyli powtórka z kościoła, ale tym razem nie kategoriami, ale stolikami, do których podchodzili młodzi. A na stolikach woda i whisky. Jedzenia nie ma i nie będzie aż do wypełnienia całego planu. 
Punkt 4 to WALC. W różnych konfiguracjach: panna młoda z tatą, młody z mamą, potem się łączą, potem młodzi razem, rodzice razem itp. Mija kolejny kwadrans, a (P)Olka jest coraz bardziej wdzięczna kuzynce za tę kawę, bo inaczej padłaby z głodu.
Po walcu, wszyscy goście zapraszani są na parkiet. Zanim zjesz trzeba odtańczyć swoje. Między tańczącymi przewijają się kelnerzy z whisky, z wodą lub bez jak wolisz.
Jak juz się towarzystwo rozkręciło, zaproszono do stołów na jedzenie. Przystawka - awokado z krewetkami, dnie główne - baranina, ryż, ziemniaki i surówka, do tego od razu deser. W  trakcie obiadu alkoholu nie ma - kelnerzy roznoszą coca- colę i fantę. Koniec, więcej jedzenia na tym weselu nie zobaczysz.  
Wraz z kolacją kończy się PLAN. Państwo młodzi oddychają z ulgą i w końcu mogą się nacieszyć z bycia mężem i żoną. Ona zdejmuje buty i welon, on krawat i marynarkę i szaleją na parkiecie. 
Nie ma konkursów i oczepin. Zabawą dla kolegów pana młodego jest podpisanie się na jego koszuli, po czym od tej pory z daleka można poznać bohatera wieczoru. Zazwyczaj panna młoda rzuca bukiet, ale tym razem Paola podarowała go swojej mamie. Tańczą wszyscy i prawie bez przerwy. Salsa, cubmia i tańce andyjske mieszają się z popem i rockiem. Z napojów do dyspozycji i bez limitu masz wodę lub whisky.
Muzyka cichnie o północy, co nie znaczy, że to koniec imprezy. Przenosi się ona do domu pana młodego, gdzie do rana najwytrwalsi kontynuować będą salsę i picie whisky.

To co na długo po weselu pozostaje w uszach (P)Olki, to okrzyk QUE VIVAN LOS NOVIOS! (niech żyją Państwo Młodzi!), który wykrzykiwany jest przez gości jako spontaniczna reakcja na każde pojawienie się nowożeńców w odległości bliższej niż 2 metry.  

Tyle samo razy co ten okrzyk, usłyszała pytanie, czy w Polsce wesela wyglądają tak samo...hmm...no prawie...



3 komentarze:

  1. Hmmm, to i tak (P)Olka miała szczęście, bo w takiej Anglii na przykład to w kopertach daje się 20 funtów (ok 100zł), po ceremonii ślubnej wszyscy idą do restauracji w której jeśli jest mało gości to ci mieszają się z osobami przypadkowymi, gdzie pierwszy drink (czasem butelka wina na dwie osoby) jest za darmo a potem trzeba sobie samemu kupować, gdzie często para młoda zmyka w podróż poślubną i próżno ich szukać na sali itd...
    Eeeeeh te nasze zdrowe polskie weseliska :D

    OdpowiedzUsuń
  2. fajny pomysl z podpisami na koszuli :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo kameralne te wesele:)
    ULA

    OdpowiedzUsuń