Opowieści z korpo część druga: Kurczaki

W korpo zorganizowano Dzień Dziecka dla pociech pracowników. Każdy dział miał przygotować stanowisko edukacyjne wyjaśniające, co tak naprawdę robi tatuś czy mamusia osiem godzin dziennie przed komputerem. Finanse przebrały się za piratów i zrobiły statek pełen złota, co miało znaczyć, że to oni mają klucz do kasy w firmie. PRowcy robili z dziećmi wywiady niczym w prawdziwym studiu telewizyjnym, dziewczyny z kadr przebrały się za księżniczki i tym podobne.

Dzieci i ich rodzice, w grupach 15-osobowych chodzili po czterech piętrach korpo odwiedzając wszystkie działy. Kiedy doszli do naszego, ktoś powiedział, żeby dzieci dały kurczaki rodzicom, bo muszą mieć wolne rączki do zabawy. Kurczaki, ale im dobrze- pomyślałam, bo sama byłam już trochę głodna.  Mniami, pewnie jakieś skrzydełka, albo udka chrupiące. Zapytałam koleżanki, czy kurczaki dają tylko dzieciom, czy też dorosłym. Okazało się, że tylko dzieciom i zawiodłam się bardzo.

Po pewnym czasie zobaczyłam, że jakieś dziecko zostawiło na biurku w naszym dziale to papierowe opakowanie z kurczakiem. Skusiłam się zajrzeć, żeby zaspokoić głód ciekawości, a jak szczęście dopisze, to i żołądka.
Okazało się, że kurczak nie był smażony, ani chrupiący. Był żywy i puszysty. Mały i żółciutki. I na widok moich zdziwionych oczu zaglądających do torebki zrobił ciche pipi.

Prawie nikt nie podzielał mojego zbulwersowania żywym prezentem, bo niemal każdy w dzieciństwie chociaż raz dostał kurczaczka. I nie zawsze są one żółte. Popularne są teł pomalowane na różowo, fioletowo, czerwono, zielono...ot takie jak na zdjęciu.

Jeśli kurczaka karmisz i o niego dbasz, to wyrośnie z niego kogut lub kura, którego po trzech miesiącach można zjeść. Tylko zazwyczaj dziecko go nie je tylko plącze, bo w międzyczasie kurczak staje się jego najlepszym przyjacielem, powiernikiem trosk i maskotką do przytulenia jak nie może usnąć.
Rodzice jedzą ze smakiem, bo w końcu ile można żyć pod jednym dachem z piejącym kogutem czy kurą grzebiącą pazurami w ubraniach.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz