-Musi Pani dostarczyc nam akt urodzenia - powiedziala urzedniczka.
-Wlasnie w tej sprawie przyszlam, bo w rozporzadzeniu jest napisane, ze jesli w Ekwadorze nie ma ambasady mojego kraju, to moge przyniesc zaswiadczenie przysiegle. O tu jest napisane - podtykam jej pod nos karteczke, ktora chwile wczesniej dostalam od innego urzednika.
-Hmm, same klopoty z tymi wyjatkami. Kaskaaaa, a jakich przypadkach uznajemy deklaracje przysiegle?
Kaska to najwyrazniej bardziej doswiadczona kolezanka. Przerwala na chwile kserowanie, zmarszczyla brwi i zaczela myslec. Ups, taka mine to ja juz znam z innych urzedow. Mowi ona: ¨Za grosz nie wiem o co chodzi, ale zaraz cos wykombinuje¨. I po chwili - BINGO! Wymyslila rozwiazanie niewygodnego problemu.
- Te deklaracje uznajemy jedynie w przypadku kolumbijskich uchodzcow!- Oznajmila bez wahania i tonem nieuznajacym sprzeciwu. Wrocila do wyciagania kopi paszportu jakiegos innego patenta, ktora utknela w kserze.
- Widzi Pani, to tylko dla kolumbijskich uchodzcow, ktorzy nie moga wjechac do swojego kraju po akt urodzenia - zwrocila sie do mnie urzedniczka pierwsza najwyrazniej usatysfakcjonowana kreatywnosca kolezanki.
W Ekwadorze jak urzednicy nie znaja przepisow, to je sobie wymyslaja. I nijak sie maja one do rzeczywistosci. Dlatego nie daje za wygrana i cierpliwie tlumacze, ze procedura doyczy wszystkich, ktorzy nie maja tutaj swojej ambasady.
A Kolumbijczycy, uchodzcy czy nie, ambasade maja trzy przecznice stad. Po raz kolejny podsuwam jej pod nos papierek. O tu jest napisane.
Tym razem spoglada jakby uwazniej. - A faktycznie, Pani Kasiu, poslucha pani...- zaczyna czytac na glos.
- Trzeba bylo tak od razu - tym razem Kaska kserowania nie przerywa- ambasady nie ma, ale jest wasz Konsul honorowy. To u niego trzeba przysiege zlozyc, ze wasza mama to Walentyna, a tata Eugeniusz. I z tym do nas przyjsc.
Wymyslanie procedur przychodzi jej na poczekaniu, wiec z ciekawosci i dla sprawdzenia jej kreatywnosci dodalam:
- Tu jest jeszcze napisane, ze Ministerstwo Spraw Zagranicznych musi przystawic na tym pieczatki.
- A no jak musi, to najpierw do ministerstwa. Do Pana Wieska prosze pojsc, on podbije.
Ale kim jest Pan Wiesiek i w ktorym z czterech budynkow Ministerswta Spraw Zagranicznych powinnam zaczac go szukac - tego mi juz Kaska powiedziec nie umiala. Zreszta i tak nie jestem pewna czy on istnieje.
Kaska polozyla na kserze stos papierow, urzedniczka pierwsza oddala mi moje dokumenty i wszystkie uznalysmy rozmowe za zakonczona.
* Imiona bohaterow zostaly zmienione
Życzę cierpliwości, wytrwałości i szybkiego załatwienia urzędowych spraw :) Trzymam kciuki :)
OdpowiedzUsuńW twoim wydaniu, to urzędy wydają się być przygodą :)
OdpowiedzUsuńW pełni się solidaryzuję. Przy najbliższej sposobności opowiem Ci długą historię o tym, jak stawiałem szopkę na swojej działce. W rolach głównych: starostwo powiatowe, powiatowy wydział geodezji, powiatowy nadzór budowlany, geodeta, architekt, konstruktor, notariusz i ja - skromny inwestor... :-)
OdpowiedzUsuń