Teraz w skrócie o tym jak nam poszło. (Wszystkich miłośników polskiego folkloru poproszę o opuszczenie tej strony albo przygotowanie się na atak serca (albo innych organów) po przeczytaniu tego, jak się uprawia polski folk na równiku.)
Postawiliśmy Krakowiaka na cztery osoby, z których tylko dwie miały strój krakowski pól-kompletny. U Krakowianki brakowało wianka i fartucha, u Krakowiaka pawie pióra w kapeluszu odchylały się znacząco w prawa stronę. Z braku tańczących Polaków w Ekwadorze, do składu zakwalifikował się Ekwadorczyk, na którego najbardziej pasował strój góralski. Gryzły go jednak spodnie filcowe, wiec się drapał. Za często. Polka wystąpiła w stroju kaszubskim, który wyglądał tak, jakby na każdej granicy miedzy Kaszubami a Ekwadorem rekwirowali mu jakiś element.
Próby odbywały się w domu konsula i zaczynały się od rozgrzewki. Gardła. Dopiero na dźwięk hejnału mariackiego tancerze wstawali od stołu i tańczyli dopóty, dopóki gospodarz nie dal znaku, że znowu czas na jednego.
Po 5 próbach, tłumaczeniu różnicy miedzy rytmem salsy i krakowiaka, prostowaniu rąk w hołubcach i upewnianiu, że tak, spodnie góralskie maja być takie obcisłe, udało się postawić dwu i półminutowy układ.
Na festiwalu kraje prezentowały się w kolejności alfabetycznej, tylko Chiny się wyłamały ze schematu i wystąpiły jako pierwsze, ale oni mieli dużego smoka i było ich najwięcej, więc to pewnie dlatego.
Kiedy na scenie tańczyła Panama, my zrobiliśmy szybką, podwójną rozgrzewkę. Na scenę wyszliśmy ochoczo, a taniec wyszedł jak wyszedł. Ważne, że nikt nie spadł i że dostaliśmy duże brawa. Później w kuluarach doszły do nas plotki, że podobaliśmy się prawie najbardziej. Ponoć lepszy był tylko Paragwaj, ale oni tańczą z butelkami na głowie, wiec to trochę nie fair play.
Dwa dni później w lokalnej gazecie pojawiło się zdjęcie Krakowianki, Kaszubki i górnika, wiec sukces medialny osiągnęliśmy:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz