Antisana uchwycona

Droga z Quito do Teny to setki zakretow. Najdluzszy prosty odcinek nie ma wiecej niz kilometra i nie bardzo wiemy co sie skrywa za kolejna mijana gora. Bedzie wodospad czy nie? A moze most nad przelecza, albo rzeka pelna pstragow. Kolejny zakret w lewo, spirala w prawo, lewo, lewo, zamkniete kolko w prawo. Patrz!!! Przed naszymi oczyma, dokladnie na wprost wyrosla Antisana: aktywny wulkan, pokrty lodowcem kilkumetrowej glebokosci. Ciezar calego ciala laduje na hamulcu i wybiegamy z samochodu, by lepiej chlonac widok.
Gdybym byla poetka, napisalabym wiersz na miare Kazimierza  Przerwy-Tetmajera, tyle ze o Andach, a nie Tatrach. Ale nie jestem poetka, wiec niewiele slow przychodzilo mi do glowy, oprocz ale czad i temu podobnych.

Bo Antisana to motyl nieuchwytny, zazwyczaj schowany w chmurach gestych jak mleko. Na tej wysokosci - 5.704 m.n.p.m, to standard, wiec mimo, ze te trase przejechalam juz kilkanascie razy, nigdy nie liczylam na zobaczenie wiecej niz skrawka lodowca, wysilajac wzrok w miejscu gdzie chmury laskawie mialy ochote przesunac sie troche na bok.

A teraz motyl zatrzepotal skrzydlami i pokazal sie w pelnej okazalosci i wzrokiem odprowadzil nas az do zachodu slonca. 




1 komentarz:

  1. Hej (p)Olka:). Pisz więcej, bo Twój talent się marnuje! W ramach bodźca nominujemy Cię do Liebster Blog Award - szczegóły na naszym blogu:
    http://www.wszedzie.com/2014/11/liebster-blog-award.html
    Czekamy na kolejne wpisy, tęsknimy i ściskamy!

    OdpowiedzUsuń